Legendarny piłkarz – a dziś trener – został treneram KP Piła. Wciąż będzie jednak współpracował z Pogonią Szczecin prowadząc treningi z napastnikami.Andradina wraca do klubu z Piły, w którym wcześniej był dyrektorem. A jeszcze wcześniej – jako piłkarz – zdobywał gole na boiskach Ekstraklasy. Do Pogoni Szczecin trafił w 2006 roku. Okoliczności transferu wyjaśniał w książce „Jedenastka. Rozmowy o Pogoni”.
„Nie wiem dokładnie, jak to się stało, że zainteresował się mną Antoni Ptak, właściciel Pogoni. Słyszałem, że pewien dziennikarz „Przeglądu Sportowego” mnie zauważył i powiedział o tym Ptakowi. Ptak mnie zaczął obserwować, gdy grałem w brazylijskiej lidze stanowej, w której bardzo dobrze sobie radziłem. Stwierdził, że takich piłkarzy i takich Brazylijczyków chce mieć w swojej drużynie. Pogoń wtedy była w średniej sytuacji. Awansowała do Ekstraklasy, ale w tabeli była nisko. Negocjacje były trudne, bo ja miałem prawie 31 lat i nie miałem zamiaru wyjeżdżać za granicę, ale w końcu przekonałem się i przyjechałem do Polski. Wtedy nie myślałem, że będę tutaj aż tak długo.
Podobno było tak, że na propozycję Pogoni odpowiedział pan warunkami – wydawałoby się – zaporowymi, na które nieoczekiwanie Antoni Ptak się zgodził.
Jestem zdania, że zawsze trzeba porozmawiać, posłuchać ludzi. To kwestia szacunku i pokory. Dlatego nawet mimo tego, że nie chciałem wyjeżdżać z Brazylii, to stwierdziłem, że spotkam się, porozmawiam, wypijemy kawę. Poszedłem. Na spotkaniu byłem ja, Ptak i jego tłumacz. Zaproponowali mi bardzo niski kontrakt. Nie zgodziłem się, powiedziałem, że nie ma szans na transfer na takich warunkach. Oni na to: to daj swoją propozycję. Dałem dużą, taką, że nigdy w życiu bym nie pomyślał, że się na to zgodzą, ale po jakimś czasie się zgodzili. Patrząc na pierwszą propozycję, myślałem, że nie stać ich na to, o co ja poprosiłem.
A okazało się, że nie chodziło o to, że nie mieli pieniędzy, a o to, że chcieli budować drużynę jak najmniejszym kosztem.
Ale różnica między ich a moją propozycją była taka, jakiej jeszcze w negocjacjach nie widziałem. Oni zaproponowali minimalną kwotę za piłkarza, moja propozycja była chyba dziesięć razy wyż- sza, a oni się zgodzili. To było dla mnie coś dziwnego i niespodziewanego. Mentalnie nie byłem przygotowany na wyjazd, ale jak już zgodzili się na moje warunki, to trzeba było dotrzymać słowa.
Książkę „Jedenastka. Rozmowy o Pogoni” zawierającą m.in. wywiad z Edim Andradiną kupisz tu: